Zapraszamy na internetową premierę filmu „Bieszczady jesienią” - filmu poklatkowego autorstwa braci Marcina i Krystiana Kłysewiczów. O trudach powstawania kolejnej części bieszczadzkiego „timelapse’a” opowiedzieli portalowi Bieszczady.pl autorzy filmu.
Bieszczady.pl: Mimo, że film realizujecie zawsze wspólnie, musicie pokonać kilka tysięcy kilomentów, aby pracować razem.
Krystian Kłysewicz: Tak, mój brat Marcin mieszka na codzień w Wielkiej Brytanii. Nasza jesienna wyprawa zaczęła się od spotkania na lotnisku Rzeszów Jasionka. Jeszcze tego samego wieczora byliśmy w sercu Bieszczadów.
B.pl: Jak tym razem przebiegała realizacja zdjęć? Słyszeliśmy, że mały włos brakowało, a praca nad filmem zostałaby przerwana.
K.K.: Bieszczadzki poranek przywitał nas mgłą i deszczem i pierwszy dzień zmusił nas do filmowania w dolinach. Udaliśmy się więc do Jeziorek Duszatyńskich. Małoby brakowało, a cała wyprawa skończyłaby się zanim zrobiliśmy pierwsze zdjęcie. W drodze do Duszatyna wylądowaliśmy w rowie. Mokra nawierzchnia, błoto na drodze, ostry zakręt i gorąca rozmowa w samochodzie sprawiły, że ślizgiem wpadliśmy do rowu. Wielki szok i załamanie - to była moja reakcja jako kierowcy. Tyle przygotowań! Na szczęście okazało się, że samochód był cały. Lekko popękany zderzak i ubłocony samochód to niewielka cena za możliwość dalszej realizacji filmowego planu. Szybko pojawiła się pomoc. Miejscowy kierowca ciągnika wyciągnął nas z rowu. Mieszkańcy pobliskiego domu opowiedzieli nam, że zaledwie 30 minut przed nami do tego samego rowu wpadła terenówka. Na szczęście również i nasz sprzęt fotograficzny, za wyjątkiem pekniętego filtru, nie ucierpiał.
B.pl: Trudny początek zdjęć zwieńczony sukcesem?
K.K.: Zdjęcia nad Jeziorkami były udane, chociaż do końca dnia przeżywałem nasze lądowanie w rowie. Przez kolejne dni zawitaliśmy na Rawkach, Połoninie Caryńskiej i Wetlińskiej, byliśmy też pod Tarnicą i w Krywem. Bardzo jesteśmy zadowoleni ze wschodu słońca na Wetlińskiej, był bardzo ładny i mamy nadzieję że Wam też będzie się podobał. Niestety pogoda ogólnie nas nie rozpieszczała. Było mglisto, padało. Kolory tej jesieni też nie były takie, jakie byśmy chcieli. Materiał został jednak skompletowany i udało się zrobić dokrętki przy pięknej, słonecznej pogodzie.
B.pl: Technika poklatkowa wymaga wykonania tysięcy zdjęć i ujęć, z których później składany jest film. Ile wykonaliście tym razem?
K.K.: Bilans naszej podróży zamknął się w ponad 24000 zdjęć. To ponad 500GB danych, które nasze komputery przetwarzały kilkanaście dni. Nie wszystkie ujęcia wykorzystaliśmy. Podobnie jak w przypadku „Lata”, wybraliśmy tylko najlepsze.
B.pl: Film to również muzyka która dopełnia obraz. Jak powstawała?
Marcin Kłysewicz: Długo. Skomponowanie muzyki zajęło tydzień. Motyw przewodni pozostał z lata jendak tym razem usłyszymy pełny skład orkiestry symfonicznej. Jako że chcemy aby nasze filmy były coraz lepsze muzyce poświęciłem wiecej uwagi i starałem się ją maksymalnie dopasowac do obrazu. Od strony technicznej oczywiście znów dała o sobie znać „złoścliwość rzeczy martwych”. Podczas gdy komponowałem muzykę komputer całkowicie się zawiesił i musiałem wykonać tzw. „twardy reset”. Nie było wiadomo, czy rezultat wielogodzinnej pracy nie zostanie utracony. Na szczęście po ponownym uruchomieniu komputera okazało się, że wszystko było w porządku. Natychmiast wprowadziłem reżim wykonywania regularnych kopii zapasowych (śmiech).
B.pl: Ponoć nie tylko bieszczadzka, jesienna przyroda tym razem Was urzekła?
M.K.: To co nas tym razem bardzo urzekło to „przyjęcie” nas w Bieszczadach. Gdy opowiedzieliśmy o naszym projekcie w Chacie Wędrowca w Wetlinie, gospodarze zaoferowali nam nie tylko darmowy nocleg ale i posiłki! Ponadto na bieszczadzkich szlakach spotkaliśmy mnóstwo ludzi, którzy ciekawsko patrząc na nasz dziwny sprzęt, pytali czym się zajmujemy, a po chwili okazało się, że 90% z nich widziało już naszą pierwszą część „Lato” w sieci! Składali nam na szczytach gratulacje, co było niezmiernie miłe i budujące. Bardzo nas cieszy, że udało się nam dotrzeć do tak dużego grona wielbicieli Bieszczadów. Niektórzy wręcz mówili, że nasz film zachęcił ich do wyjazdu. Chcielibyśmy ich pozdrowić i podziękować za wsparcie.
B.pl: Projekt realizacji filmu poklatkowego wymaga nie tylko dobrego pomysłu logistyki, ale i nakładów finansowych. Jak sobie z tym radzicie?
M.K.:Tym razem staramy się o patronaty medialne i sponsorów. Nie jest łatwo, szczególnie jeśli chodzi o finansowanie projektu. Dziekujemy bardzo portalowi Bieszczady.pl za objęcie naszego projektu partonatem internetowym. Swoim patronatem objąła nas również Gazeta Codzienna Nowiny i Radio Rzeszów. Prowadzimy również rozmowy z TVP Rzeszów. Chcielibyśmy również zorganizować pokaz filmu na dużym ekranie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, odbędzie się on w Kinie Zorza w Rzeszowie.
B.pl: Przymierzacie się do kolejnej, zimowej części.
K.K.: Tak, oczywiście. Myślimy o nowym odcinku - zima za pasem. Już wstępnie omawialiśmy plany i choć dziś szczegółów nie zdradzimy, to mogę powiedzieć, że na pewno chcemy zaskoczyć. Mamy kilka, nowych pomysłów. Będzie to jednak nie lada wyzwanie. Zarówno dla nas jak i dla sprzętu, który będzie wystawiony na działanie bardzo niekorzystnych warunków atmosferycznych, zwłaszcza niskich temperatur. W czasie mrozu elektronika niestety szwankuje, a my z kolei potrzebujemy wszystkich kończyn i palców aby móc zrealizowaćnastępny odcinek o wiośnie. Dlatego bardzo liczymy na pomoc w realizacji odsłony zimowej, która będzie nas najwięcej kosztowała. Będziemy codziennie siedzieć w śniegu po kilka lub kilkanaście godzin. Dzień i noc. Najbardziej potrzebujemy odpowiednich ubrań, które zabezpieczą nas przed mrozem. Nadal poszukujemy sponsorów, którzy pomogą nam udźwignąc finansowo ewentualne awarie i braki w wyposażeniu niezbędnym na zimową porę. Wszystkie nasze filmy powstają z pasji dla Bieszczadów i z chęci zaprezentowania ich innym miłośnikom naszych rodzinnych stron. To dla nas oczywiste, że bez takiego podejścia ten film by nie powstał. Praktycznie wszystkie wydatki pokrywamy z własnej kieszeni. Ale nasze możliwości nie są, niestety, nieograniczone. Będziemy próbować sił zgłaszając nasz projekt do konkursu mikrodotacyjnego na serwisie Polakpotrafi.pl. Wkrótce podamy link, pod którym będzie można przekazywać wsparcie finansowe dla naszego pomysłu. Nasz projekt, plany i potrzeby z nimi związane mozna śledzić na naszej facebookowej stronie: http://www.facebook.com/BieszczadyTimelapse.
B.pl: Zdajecie sobie sprawę, że pokazując Wasze filmy Internautom apetyt rośnie w miarę jedzenia?
M.K.: To jedyna rzecz, której się obawiamy. Tego, czy będziemy w stanie udźwignąć poprzeczkę wystarczająco wysoko, aby film okazał się lepszy od poprzedniego. Rostrzygnięcie tej kwestii pozostawiamy jednak naszym Widzom. To oni nas i nasze zdjęcia zweryfikują i ocenią, za co będziemy bardzo wdzięczni. Mamy nadzieję, że wycieczka z nami w jesienne Bieszczady będzie miłym doświadczeniem dla wszystkich.
B.pl: Zapraszamy zatem do obejrzenia kolejnego odcinka z serii Bieszczady Timelapse - ”Jesień”. Mocno trzymamy za Was kciuki i życzymy samych sukcesów!
Więcej: Bieszczady jesienią
Artykuł opublikowany za zgodą portalu www. Bieszczady .pl